Wieczór; herbata z hibiskusem, miętą i gruszką; różane
kadzidełka. W takim oto nastroju skończyłam czytać „Zagubionego w Chinach”.
Polecam taką scenerie, od razu lepiej się skupić na książce. Tylko
relaksacyjnej muzyki zabrakło. Nic straconego, dziś też jest noc.

Przebył tysiące kilometrów, żeby zagłębić się w różne środowiska, od Pekinu po Tybet czy pustynię Gobi.
Odniosłam wrażenie, że to książka anty-chińska. Autor z
jednej strony zachwyca się mieszkańcami Tybetu i górą Tai Shan, z drugiej zaś
krytykuje niemal wszystko co napotka na swej drodze, począwszy od powietrza, po
gospodarkę, politykę, kulturę, bary, jedzenie, kolejki etc. Niektóre uwagi są jak najbardziej słuszne i
prawdziwe, aczkolwiek większość została mocno podkolorowana i na pewno nie jest
to obiektywny opis współczesnych Chin.
Jednak Maartenowi trzeba przyznać, że mimo wszystko dokonał wielu
trafnych spostrzeżeń, przez co książka zyskała na wartości- istotne informację
dotyczące współczesnego życia, mentalności mieszkańców Państwa Środka. Ponadto
wiele wiadomości z historii, które opowiedziane
specyficznym dla autora językiem stały się zadziwiająco przystępne.
No właśnie, język. Prosty, momentami wulgarny, ale jaki
zabawny. Niektóre uwagi wywołały u mnie uśmiech, lub wręcz chichot a do
niektórych cofałam się o kilka stron, tylko po to, żeby kolejny raz przeczytać
te dwa, trzy zdania. Reakcja taka sama jak za pierwszym razem. Śmiech. Styl „Zagubionego…”
oceniam na plus. Duży plus. Cały urok tej książki to specyficzny humor autora,
który mnie osobiście przypadł do gustu. Opowieści i anegdoty dużo na tym
zyskały.
„-Nie ma potrzeby
przepraszać- stwierdziłem, usiłując wyobrazić sobie Amerykanina
przepraszającego za swój słaby mandaryński skonfundowanego chińskiego turystę w
Nowym Jorku.”
Znaczna część miejskich opisów skłania się do prób opisania
gospodarki i sposobów Chin na przeobrażenie się w potęgę trzymającą w ryzach
resztę świata.
„Jeśli istnieje jakakolwiek nisza na rynku,
Chińczycy od razu ją zapełniają. Potrzebujesz bardzo starych drzwi, nie ma
problemu, zrobią dla ciebie stare drzwi. Dobra jakość. Nowiutkie stare drzwi.
Specjalna cena dla ciebie.”
Wrażenia po przeczytaniu? Idące w stronę pozytywnych. Ubawiłam się podczas lektury, dowiedziałam
się czegoś nowego, potwierdziłam niektóre przypuszczenia wysnute na bazie wiadomości
i reportaży. Minusem jest wulgarność wypowiedzi, mimo że nie było ich aż tak
dużo oraz widoczna subiektywność i przejaskrawienie.
Nie można na bazie tej książki wyrobić sobie opinii o
Państwie Środka, bo jej głównym celem, może nawet nieświadomym, jest krytyka. Opisy,
których nie można się spodziewać w przewodnikach i folderach (mam na myśli na
przykład pozorny brak kultury, targowanie się, stosunek do obcokrajowców i skandaliczne
zanieczyszczenia na każdym kroku) to tylko fragment zawiłych struktur tego jakże interesującego kraju. Jakby nie było, dobrze też przeczytać opinię od takiej strony i z punktu widzenia
samotnego zagubionego turysty.
Polecam wszystkim zainteresowanym odmiennością kultur i
podróżami innymi niż wycieczki znalezione w folderach, natomiast Ci, którzy szukają naprawdę obiektywnego i rzetelnego opisu proszeni są o rozejrzenie się za inną pozycją.
Teraz mogę się zabrać za stosik
i „Gwiazdy nad Afryką”, tylko najpierw idę zaparzyć jakąś orientalną herbatę. Tematyka tego wymaga :D
Spodobała mi się Twoja opinia. Przyznaję, że nie sięgam raczej do książek tego typu, ale teraz widzę, że sporo tracę...
OdpowiedzUsuńDzięki:) No tak, czasem warto przeczytać coś w tym stylu.
Usuńjeśli znajdę na pewno się zapoznam ;) niestety nie mam funkcji 'obserwuj', ale wiesz, zawsze możesz dodać mnie do linków :D
OdpowiedzUsuńDodaję do siebie do odwiedzanych ;)
Zaraz urządzę tu sobie jakąś zakładkę z linkami i dodam;)
UsuńWitaj :) Na moim blogu zadałaś mi pytanie o książki, o tematyce japońskiej. Nie wiem, czy będziesz jeszcze do mnie zaglądać, więc umieszczam odpowiedź także u Ciebie:
OdpowiedzUsuńW tej chwili do głowy przychodzą mi dwa tytuły: "Wyznania gejszy" Artura Goldena i "Ulica tysiąca kwiatów" autorstwa Gail Tsukiyamy. Książki Harukiego Murakami cieszą się dużą popularnością. Jeżeli interesuje Cię kultura japońska to możesz również przeczytać magazyn "Torii".
"Japoński wachlarz. Powroty" Joanny Bator, to podobnie jak "Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji" relacja polki mieszkającej i pracującej w Kraju Kwitnącej Wiśni.
"Z pokorą i uniżeniem oraz inne powieści" Amélie Nothomb - zbiór czterech utworów pisarki, w którym dwie minipowieści traktują o życiu pisarki w Japonii i zderzeniu się dwóch kultur, są to opowiadania: „Z pokorą i uniżeniem”, „Ani z widzenia, ani ze słyszenia”.
Interesująca wydaje się być książka "Baśnie japońskie" Royalla Tylera, jednak ze względu na wysoką cenę (prawie 40 zł) i niską jakość wydania (papier przypominający gazety), nie kupiłam tej książki
Ostatnio, z literatury o tematyce azjatyckiej, czytam więcej o Chinach, niż o Japonii. Lisa See pisze rewelacyjne powieści przybliżające chińskie tradycje i wierzenia np. "Kwiat śniegu i sekretny wachlarz", "Miłość Peoni".
Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam.
Marto, widzę Cię na kolejnym spotkaniu Krakowskich bloggerek :D
OdpowiedzUsuńTak jest! :)
UsuńCytaty, które wrzuciłaś są świetne. Nie interesuję się tym krajem, ale książka wydaje się nawet dobra. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSpecjalnie je zaznaczałam w trakcie czytania, dobrze oddają styl książki :)
Usuń"Chiński dla idiotów"? Koniecznie muszę się zapoznać z tą książką :DD
OdpowiedzUsuńChętnie też przeczytam polecaną przez Ciebie książkę, bo lubię takie egzotyczne klimaty :)
Może być fajna . :D Cytaty świetne , recenzja . :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytam . !
Zapraszam do mnie books-for-imagination.blogspot.com i oczywiście obserwuje . :)
Cieszę się, że się podoba :)
Usuń