Bardzo długo szukałam tego reportażu, ale zawsze był a to za
drogi, a to w komplecie z filmem, a to w ogóle nie było… Aż w końcu po roku, przypadkiem, natknęłam się
na niego i nie wiele myśląc poszłam do kasy.
Czytałam tę książkę w nieco ekstremalnych warunkach, ale już po pierwszych stronach okazało się, że nie ma opcji, by przerwać lekturę z okazji wyjazdu. W związku z tym spędziłam
upojne godziny w kołyszącym na boki PKP,
na pięknym tarnowskim dworcu a także na wsi obgryzana przez komary- wszędzie
tam miałam na kolanach otwarte „Wszystko za Everest”.
Zaczęłam czytać z wypiekami na twarzy, jako że tak długo
czekałam na tę chwile i jakoś tak wyszło, że skończyłam lekturę w podobnym
stanie…

„Wpisane we wspinaczkę
zagrożenia przydawały jej powagi celu o istotnym znaczeniu, a tego ogromnie
brakowało reszcie mojego życia. Zachwycała
mnie świeża perspektywa, którą uzyskiwałem, wywróciwszy zwyczajne życie do góry
nogami.”
Mamy do czynienia mocno emocjonalnym reportażem, który
wywołał duże kontrowersje. Jon został posądzony o krytykę zmarłych alpinistów,
przewodników i Szerpów a także o to, że nie pomógł kilku wspinaczom, kiedy
rzekomo miał ku temu możliwości.
Mimo wszystko książka zyskała ogromny rozgłos i jest uznana za najlepszą pozycję zawierającą kwintesencję alpinizmu. Ponadto wyjaśnia- tak, wyjaśnia to dobre słowo- śmiertelne zagrożenia, które nie są oczywiste dla nikogo poza ludźmi gór.
„Niewielu wspinaczy
wlokących się tym szlakiem obrzucało którekolwiek z ciał czymś więcej niż
przelotnym spojrzeniem. Jakby zawarli milczące porozumienie, zgodnie z którym należy
udawać, że te zasuszone szczątki nie istnieją. Jakby nikt z nas nie ośmielał
się przyjąć do wiadomości, o jaką stawkę gramy.”
Krakauer nie udziela rad, nie wymądrza się, on po prostu opisuje
historie wspinaczy, którzy feralnego 10 maja pięli się na szczyt Everestu.
Życiorysy, które dla niektórych urwały się właśnie tego dnia, mówią same za
siebie.
„Co więcej, powyżej
8000 m.n.p.m. granica dzieląca niezbędny zapał od nierozważnej gorączki szczytu
staje się niesłychanie cienka. Właśnie dlatego zbocza Everestu usiane są ciałami.”
Co tak naprawdę przyciąga ludzi do zdobycia wierzchołka
ziemi? Chęć poczucia adrenaliny? Wydania 65 000 $? Niewiedza?
Niebezpieczeństwo takiej wyprawy wydaje się bardzo odległe, nieosiągalne…
Pewnie znaczna część zapalonych klientów komercyjnych wypraw, dowiedziawszy się
wcześniej jak bardzo będzie ciężko, zrezygnowałaby z podjęcia takiej próby. „Wszystko
za Everest” zawiera m.in. opowieści o ludziach, którzy przez cenę jaką
zapłacili za szansę postawienia stopy na dachu świata, nie poddali się wtedy,
kiedy było już pewne, że należy zejść ze sceny.
Chwytające za serce fragmenty są o tyle bardziej
poruszające, że wydarzyły się naprawdę. Co rusz musiałam sobie przypominać, że
to nie fikcja. Inaczej byłabym gotowa popaść w odbiór tej książki w kategoriach
powieści. A powinnam, i Wy też, potraktować ją jako opis istoty himalaizmu.
Co tak naprawdę kieruje wspinaczami, że wychodzą naprzeciw ogromnym
zagrożeniom, ciężkim warunkom, gdzie nie można nawet logicznie myśleć? Dlaczego
komercyjne wyprawy cieszą się takim powodzeniem wśród amatorów? Odpowiedzi znalazłam w książce Jona Krakauera,
a wręcz sama poczułam namiastkę tego, co muszą przeżywać wszyscy, którzy
przybyli do Nepalu, żeby wyruszyć w swoją dalszą drogę- w górę…
Everest rok w rok zbiera krwawe żniwa wśród tych, którzy
chcą się z nim zmierzyć. Po lekturze
doceniłam poświęcenie, na jakie Ci ludzie są zmuszeni się zdobyć i przede
wszystkim zrozumiałam. Zrozumiałam na czym polega fenomen wspinaczki,
ryzykowania życia tylko po to, żeby wejść na szczyt i zaraz z niego zejść.
„Są ludzie, których w
szczególny sposób pociąga cel niemożliwy do osiągnięcia. Zazwyczaj nie są
specjalistami w danej dziedzinie. Ich ambicje i marzenia są wystarczająco
silne, by odsunąć na bok wątpliwości, które mogliby żywić ludzie ostrożniejsi.”
Walt Unsworth „Everest” (cytat z fragmenut przed rozdziałem 7)
Walt Unsworth „Everest” (cytat z fragmenut przed rozdziałem 7)
Krakauer pisze lekko, w sposób niesamowicie wciągający. Choć
może to nie jego styl, a treść… W każdym
bądź razie wiem, że jego reportaż na bardzo długo pozostanie w mojej
pamięci. Po przewróceniu ostatniej
kartki siedziałam i analizowałam losy tych, o których dane mi było przeczytać. O Robbie Hallu - przewodniku- który już na zawsze został na Przełęczy Południowej, o Yasuko Nambie pozostawionej bez szans na dalsze zejście, o Becku, którego wewnętrzna siła i determinacja, któremu ku zaskoczeniu wszystkich pozwoliły mu przeżyć mimo odmrożeń i fatalnej pogody, choć zaczął już być określany martwym...
„Czasem jednak
zastanawiałem się, czy nie przeszedłem całej tej długiej drogi tylko po to, by
zrozumieć, że szukam czegoś co zostawiłem za sobą”
Thomas E. Hornbein, „Everest: The West Ridge” (cytat z fragmentu który rozpoczynał 4 rozdział)
Thomas E. Hornbein, „Everest: The West Ridge” (cytat z fragmentu który rozpoczynał 4 rozdział)
Polecam wszystkim, warto. Jeśli nie dla tematyki, to dla przerażającej
ale również pasjonującej historii. Podsumowanie przemilczę w hołdzie tym,
których Everest pochłonął 10 maja 1996 roku.
Książka wydaje się być ciekawa, ale raczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńCo do klasy maturalnej to jakoś trzeba przetrwać :D
Pozdrawiam!
http://www.youtube.com/watch?v=5zrIsf22s_c- warto oglądnąc, żeby poznać inna wersję wydarzeń. Krakauer swoją książką wyrządził komuś naprawdę dużą krzywdę
OdpowiedzUsuńA ja polecam książkę, w której została przedstawiona wersja przewodnika wyprawy, która zmieszała się z zespołem Krakauera pod szczytem - Anatolija Bukriejewa, naprawdę straciłam cały szacunek do Krakauera po jej przeczytaniu (Wspinaczka, Wydawnictwo Dolonośląskie),
OdpowiedzUsuń