czwartek, 26 lipca 2012

"Córka rabina" Reva Mann

Już dawno chciałam zrecenzować tę książkę, ale robię to dopiero teraz. Nie do końca wiedziałam jak przedstawić to, co o niej myślę.


„O seksie, narkotykach i ortodoksyjnych Żydach opowieść prawdziwa” brzmi podtytuł. Właśnie to skłoniło mnie do przeczytania tej autobiograficznej powieści- zawsze interesowały mnie zamknięte środowiska do których bezpośrednio nie mam wstępu.

Reva opisuje swoją drogę do zaakceptowania tego kim jest. Jej dziadek to naczelny rabin Izraela a ojciec to szanowany rabin w Londynie. Poznajemy ją najpierw jako zbuntowaną nastolatkę żądną wszelkich używek jakie tylko uda jej się zdobyć , korzystającą z życia wbrew regułom panującym w domu prowadzonym przez ortodoksyjnych Żydów.  Odrzuca wszelkie zasady, poczynając od stroju na sposobie życia skończywszy. A jakby tego było mało, Reva popełnia karygodny błąd- znajduje sobie chłopaka, który jest innego wyznania. Na koniec zrywa kontakty z rodziną i popada w totalną swobodę na każdej przestrzeni życiowej.

Książka wydaje się być nieco schematyczną- zagubiona kobieta szuka swojej drogi, przechodzi różne etapy, w końcu odnajduje siebie. Ale nie do końca tak jest, gdyż Reva prowadzi walkę, nie tylko z samą sobą, ale również z rodziną, która jest przeciwna jej decyzjom w związku z odejściem od tradycji a do tego autorka przekonuje się, że powrót do korzeni (mam na myśli dostosowanie się do sztywnych zasad) wcale nie jest taki łatwy po tym, jak doświadczyła życia bez ograniczeń…

Początkowo miałam wrażenie, że czeka mnie ponad 300 stronicowy opis podbojów seksualnych i skutków używek- bo tak właśnie książka się zaczyna. Pierwsze strony to opis tego, co Reva wyprawiała będąc młodą dziewczyną. Przytacza między innymi takie zdarzenia jak przygodny seks w toalecie, palenie trawki, etc. Mało tego- wspomina to wszystko w czasie, w którym powinna studiować Pismo. Wszystko to autorka opisała jak początek wciągającego pamiętnika, nie mniej jednak nie tego spodziewałam się po książce o ORTODOKSJI.

Cieszę się, że przebrnęłam przez te opisy i dokończyłam czytać, bo teraz widzę jak bardzo błędny obraz książki mogłam zachować. 

Znalazłam fragment artykułu z dorosłą już autorką, w którym komentuje jaki stosunek do powieści mają ludzie z jej otoczenia:
„Kilka synagog zakazało jej lektury natychmiast po opublikowaniu. Pewien przyjaciel jej ojca nazwał ją („Córkę Rabina”)  "księgą hańby", co zasmuciło 50-letnią dziś, skromnie ubraną Mann.
– Szkoda, że jej nie przeczytał ani nie porozmawiał ze mną – mówi autorka. – Mój ojciec chciałby, żeby okazać mi więcej zaufania. Rabini robią wielki błąd. Gdyby przeczytali książkę, wiedzieliby, że to opis podróży duchowej z kilkoma scenami seksualnymi. Ale uwagę mediów przyciągała "Namiętna córka rabina", a nie jej długie poszukiwanie Boga.”

Zgadzam się z tym. Tak naprawdę większa część książki to niezrozumienie- głownie ze strony rodziny, ponadto dylematy, rozdarcie między tradycją a chęcią wyrwania się do innego życia nie ograniczonego żadnymi barierami.

Reva nie potrafiła się dostosować do twardych zasad panujących w żydowskim środowisku. Chciała korzystać z życia, spotykać się z chłopakami, których sama sobie wybrała bez względu na wyznanie, była bardzo daleka od ubierania długich sukni i nauki Tory.  Została przez to odrzucona, za co zresztą poniosła jakiś rodzaj kary- cierpiała, starała się odzyskać kontakt z rodziną,  przeszła swego rodzaju pokutę, aż w końcu zrozumiała co jest dla niej ważne, jej hierarchia wartości uległa zmianie. 

Oceniam tę autobiografię jako bardzo dobrą. Po pierwsze ze względu na ciekawą historię, która mnie osobiście wciągnęła. Może nie ma tam niespodziewanych zwrotów akcji, ale jest coś, co nie pozwoliło mi się oderwać do samego końca. Charakter autorki, to jak opisała wszystkie swoje przeżycia, odwaga. Tak, zdecydowanie odwaga- bo jaką silną osobowość trzeba mieć, żeby opisać zamknięty światek żydowski i panujące w nim zasady, a do tego poruszyć temat błędów przeszłości, odejścia od religii i osobistego życia. To wszystko opowiedziała Reva Mann nie bojąc się odrzucenia po opublikowaniu książki, co zresztą po części nastąpiło.

Z  autobiografii dowiemy się wiele o tradycji żydowskiej i to jest duży plus. Mnie osobiście sporo rzeczy wręcz zaszokowało (mam na myśli m.in. wymagany stopień koszerności potraw, strój, czy też czas poświęcany na modlitwę, swatka przedstawiająca Revie coraz to dziwniejszych studentów Talmudu), ale całość czyta się świetnie.  Oczekiwałam opisów tytułowej ortodoksji i doczekałam się. Mnóstwo ciekawych informacji wycieka ze stron opowieści.
Jednym słowem, dla mnie książka jest genialna i warta przeczytania.

„Upadek z wyżyn duchowości jest konieczny, by umożliwić człowiekowi jeszcze wyższy wzlot.”
~Rabbi Nachman z Bracławia

Polecam wszystkim tym, którzy czerpią przyjemność z czytania pamiętników oraz historii ludzi, którzy po długiej walce odnaleźli siebie. To dobra pozycja również dla tych, którzy są zainteresowani zasadami, jakimi rządzi się zamknięty świat ortodoksyjnych Żydów.


Przy pisaniu towarzyszyła mi piosenka:

 "We only said good-bye with words
I died a hundred times...."






poniedziałek, 23 lipca 2012

„Zagubiony w Chinach” J. Maarten Troost


Wieczór; herbata z hibiskusem, miętą i gruszką; różane kadzidełka. W takim oto nastroju skończyłam czytać „Zagubionego w Chinach”. Polecam taką scenerie, od razu lepiej się skupić na książce. Tylko relaksacyjnej muzyki zabrakło. Nic straconego, dziś też jest noc.

„Zagubiony w Chinach” to relacja mężczyzny, który postanowił bez znajomości języka i kultury zrozumieć Państwo Środka w trakcie kilkumiesięcznej podróży. O, przepraszam. Nie tak całkiem bez znajomości. Warto wspomnieć o jego lekcjach języka nabytych z „Chińskiego dla idiotów”.

Przebył tysiące kilometrów, żeby zagłębić się w różne środowiska, od Pekinu po Tybet czy pustynię Gobi.
Odniosłam wrażenie, że to książka anty-chińska. Autor z jednej strony zachwyca się mieszkańcami Tybetu i górą Tai Shan, z drugiej zaś krytykuje niemal wszystko co napotka na swej drodze, począwszy od powietrza, po gospodarkę, politykę, kulturę, bary, jedzenie, kolejki etc.  Niektóre uwagi są jak najbardziej słuszne i prawdziwe, aczkolwiek większość została mocno podkolorowana i na pewno nie jest to obiektywny opis współczesnych Chin. 

Jednak Maartenowi trzeba przyznać, że mimo wszystko dokonał wielu trafnych spostrzeżeń, przez co książka zyskała na wartości- istotne informację dotyczące współczesnego życia, mentalności mieszkańców Państwa Środka. Ponadto wiele wiadomości z historii, które opowiedziane specyficznym dla autora językiem stały się zadziwiająco przystępne.

No właśnie, język. Prosty, momentami wulgarny, ale jaki zabawny. Niektóre uwagi wywołały u mnie uśmiech, lub wręcz chichot a do niektórych cofałam się o kilka stron, tylko po to, żeby kolejny raz przeczytać te dwa, trzy zdania. Reakcja taka sama jak za pierwszym razem. Śmiech. Styl „Zagubionego…” oceniam na plus. Duży plus. Cały urok tej książki to specyficzny humor autora, który mnie osobiście przypadł do gustu. Opowieści i anegdoty dużo na tym zyskały.  

„-Nie ma potrzeby przepraszać- stwierdziłem, usiłując wyobrazić sobie Amerykanina przepraszającego za swój słaby mandaryński skonfundowanego chińskiego turystę w Nowym Jorku.”

Znaczna część miejskich opisów skłania się do prób opisania gospodarki i sposobów Chin na przeobrażenie się w potęgę trzymającą w ryzach resztę świata.

 „Jeśli istnieje jakakolwiek nisza na rynku, Chińczycy od razu ją zapełniają. Potrzebujesz bardzo starych drzwi, nie ma problemu, zrobią dla ciebie stare drzwi. Dobra jakość. Nowiutkie stare drzwi. Specjalna cena dla ciebie.” 

Wrażenia po przeczytaniu? Idące w stronę pozytywnych.  Ubawiłam się podczas lektury, dowiedziałam się czegoś nowego, potwierdziłam niektóre przypuszczenia wysnute na bazie wiadomości i reportaży. Minusem jest wulgarność wypowiedzi, mimo że nie było ich aż tak dużo oraz widoczna subiektywność i przejaskrawienie.  

Nie można na bazie tej książki wyrobić sobie opinii o Państwie Środka, bo jej głównym celem, może nawet nieświadomym, jest krytyka. Opisy, których nie można się spodziewać w przewodnikach i folderach (mam na myśli na przykład pozorny brak kultury, targowanie się, stosunek do obcokrajowców i skandaliczne zanieczyszczenia na każdym kroku) to tylko fragment zawiłych struktur tego jakże interesującego kraju. Jakby nie było, dobrze też przeczytać opinię od takiej strony i z punktu widzenia samotnego zagubionego turysty.

Polecam wszystkim zainteresowanym odmiennością kultur i podróżami innymi niż wycieczki znalezione w folderach, natomiast Ci, którzy szukają naprawdę obiektywnego i rzetelnego opisu proszeni są o rozejrzenie się za inną pozycją.


Teraz mogę się zabrać za stosik i „Gwiazdy nad Afryką”, tylko najpierw idę zaparzyć jakąś orientalną herbatę. Tematyka tego wymaga :D



 

sobota, 21 lipca 2012

Stosik!


Przedstawiam stosik na drugą połowę lipca:D Odebrałam dziś z księgarni kilka powyższych książek i nie mogę się nie pochwalić.

1. "Wszystko za Everest"  Jon Krakauer  - Uganiałam się za tą książką duużo czasu, ale albo była koszmarnie droga i do tego w zestawie z filmem, albo wcale jej nie było. A tu niespodzianka. Bez filmu i do tego na przecenie.
2. "Gorąca wieś Ambinanitelo" Arkady Fiedler - Uwielbiam książki podróżnicze i czas sięgnąć po jakiś klasyk tego gatunku.. Stare wydanie z antykwariatu:)
3. "Pachnidło" Patrick Suskind- "Pachnidło" przewijało się często w czytanych przeze mnie recenzjach, ale nigdy nie miałam z nim do czynienia- najwyższy czas.
4. "Skarby Królestwa Grzmiącego Smoka" Ashi Dorji Wangmo Wangchuck- Nieplanowany zakup. Impuls-  pięknie wydana książka podróżnicza o odległym zakątku ziemi- moja słabość.
5. "Białe słonie" Jerzy Opoka- "Podróż która wydawała się nierealna i nieosiągalna, nie tylko ze względu na koszy ale i strach przed nieznanym" - fragment opisu z tyłu. Także tego:) Kocham takie książki!
6. "Gwiazdy nad Afryką" Ilona Maria Hilliges - Afryka to moja największa miłość. Siedząc teraz przy biurku patrzę sobie na wielką mapę tego kontynentu w antyramie, nieco dalej stoi regał z książkami, znaczna ich część właśnie jej dotyczy:) Pomijając umiejscowienie, zainteresowała mnie fabuła. To będzie pierwsza pozycja z tego stosiku za którą się wezmę:)


Może ktoś z Was miał do czynienia z którąś książka i odradza, albo poleca? Jestem żądna opinii!  


 
 A wszystko to pisane było w rytmie: 


piątek, 20 lipca 2012

"Jeśli doczekam jutra" Schapelle Corby, Kathryn Bonella


Bali. Istny raj na ziemi. Indonezyjska perła. Wakacje. Nurkowanie, drinki z parasolką, korzystanie do woli z luksusów tej egzotycznej krainy. W biurach podroży taka przyjemność jest dostępna w zakładce „podróże marzeń”.

A że przy okazji są tam więzienia zaliczane do jednych z najgorszych na świecie (biorąc pod uwagę warunki i surowość kar) - to przecież nie dotyczy turystów.  A jednak…

Schapelle Corby planowała gościć na Bali w czasie upojnych wakacji spędzając czas na surfowaniu, opalaniu się i podsycaniu sielanki. Jednak na lotnisku okazało się, że w jej pokrowcu na deskę celnicy znaleźli marihuanę. Od tego momentu wszystko stało się jakby abstrakcyjne, tak absurdalne, że aż niewiarygodne. Młoda kobieta przeszła męczący proces niczym ze stronic powieści Kafki i została skazana na 20 lat więzienia.

„Jeśli doczekam jutra” to jak najbardziej aktualna historia tej młodej kobiety począwszy od żmudnego procesu, na skandalicznych warunkach indonezyjskiego piekła kończąc. Reportaż nie powstałby bez pomocy z zewnątrz.

Autorką jest dziennikarka Kathryn Bonella, która w 2005 roku porzuciła etat, aby móc zająć się sprawą Schapelle.  Relacjonowała walkę z sędziami i urzędnikami, była na bieżąco we wszystkich wydarzeniach a co najważniejsze- poświęciła 10 miesięcy, żeby ta książka powstała. Jej spotkania z Schapelle ograniczały się do widzeń w więzieniu, mimo to jej dzieło wstrząsnęło światem-  powstały portale internetowe broniące Schapelle, protesty, petycje.  Wszystko na nic.  Utworzone grupy protestacyjne,  rodzina i przyjaciele dwoją się i troją, aby ta kobieta odzyskała wolność, jednak jeśli nic nie uda się zrobić- wyjdzie na wolność w 2024 roku.

S. Corby opowiedziała Kathryn cały swój dramat, to jak okrutne są kobiety z którymi musi żyć. Kradzieże, brak higieny, kultury, brak warunków do życia. Ciągłe choroby i dolegliwości, nękający dziennikarze.  Mimo to, młoda kobieta nie poddaje się. Owszem, jej stan psychiczny wciąż się pogarsza, ale stara się utrzymać swoją kobiecość i osobowość. Poruszył mnie fragment, w którym pisała, że wciąż używa perfum i farbuje włosy, aby zachować choć trochę normalności w więziennym horrorze. Piekło na ziemi. Nie potrafię opisać moich odczuć po lekturze. 

Ta książka mną wstrząsnęła. Na pewno powodem tego, że to nie koniec historii. Ja skończyłam czytać, pozycja wylądowała na półce i po kilku dniach zabrałam się za kolejną książkę, natomiast Schapelle w tym właśnie momencie dalej odsiaduje karę i codziennie na nowo przeżywa swój koszmar.

Razem z Kathryn wykonały dobrą robotę, pokazując światu na jakich chorych zasadach funkcjonuje tamtejszy system. Otóż mordercy dostają mniejsze kary niż osoba, której podrzucono torbę marihuany. Tylko ludzie silnej woli mogą coś zmienić a przez owy reportaż pojawiła się na to nadzieja. Media powinny zajmować się takimi sprawami i działać, bo jak to się mówi, są czwartą władzą, co zresztą jest prawdą.

Długo zabierałam się za tę recenzję. Miałam, i dalej mam wrażenie, że nie potrafię oddać tego, co niesie ze sobą treść tego przerażającego reportażu. Tak więc pozostaje mi polecić wam lekturę. Jeżeli można użyć tutaj tego stwierdzenia- książka jest genialna. Wstrząsająca. Czytając, targały mną skrajne emocje i wiem, że na długo zapamiętam tę historię.

Moim zdaniem pozycja obowiązkowa. Pokazuje brutalność świata i panującą niesprawiedliwość a także to, że o takich wydarzeniach TRZEBA mówić.

„Do wszystkich, którzy kiedykolwiek polecieli na wakacje: to mogło przydarzyć się Wam.”
~Kathryn Bonella    





P.S. Wiem, że to nie do końca udana stylistycznie recenzja, ale nie mogłam inaczej podejść do tej pozycji.

środa, 18 lipca 2012

"Amerykańska gejsza" Lea Jacobson

Chciałam przeczytać ciekawą pozycję o Japonii, aczkolwiek nie interesowała mnie historia począwszy od królestwa Yamato.
Kiedy znalazłam "Amerykańską gejszę", postanowiłam odłożyć typowo obyczajowe książki i skupić się (ale tylko chwilowo:) ) na ciemnych zakamarkach nocnego Kraju Kwitnącej Wiśni.

Lea- młoda magister kulturoznawstwa Azji Wschodniej i posiadaczka kilku innych tytułów, wyrusza do Japonii celem pracy w szkole. Jednak jej plany zmieniły bieg o 180 stopni. Niedoszła nauczycielka rozpoczyna pracę jako hostessa, prowadzi nocne życie i zatraca się w tej "czarnej" wersji siebie.

Zawsze przyciągały mnie książki w formie pamiętników i opisów osobistych przeżyć. Zresztą kogo w obecnych czasach nie wciąga grzebanie w czyjejś prywatności? To choroba XXI wieku.
Szczególnie jeśli owe przeżycia wiążą się z odmienną kulturą i mentalnością. Lea Jacobson bardzo dobrze oddała swoje zderzenie z japońską rzeczywistością. Krótkie opisy poszczególnych sytuacji, przemyśleń i okresów czasu w formie mini-rozdzialików spełniły swoją rolę. Co za dużo to nie zdrowo a w tym wypadku nie ma natłoku zbędnych informacji. Jednak momentami miałam wrażenie, że czegoś zabrakło, niektóre opowieści są jakby urwane, przemilczane.

W lekki i konkretny sposób zostało przedstawione Tokijskie życie nocne i reguły, jakie panują tym, skądinąd, zamkniętym światkiem. Lea podzieliła się z nami informacjami, które nigdy nie znajdą się w żadnym przewodniku ani prawdopodobnie w książce typowo podróżniczej. Czytelnik zostaje wprowadzony w struktury dzielnic tętniących życiem tylko nocą i życiowe zakręty ludzi, którzy tam funkcjonują w ten czy inny sposób.

Równolegle z tym, opisane zostały kobiety, które zrobią wszystko, żeby zarobić na lepsze życie dla dzieci- kiedy nie mają innego wyboru, zostają hostessami. Pracują kreując się na nowo, podając drinki i zabawiać skretyniałych czasami klientów, którzy traktują je jak czyste karty, na których, chociaż na kilka godzin, mogą stworzyć swobodny obraz siebie, taki, jakiego nigdy nie wykorzystają w realnym życiu przez ograniczenia takie jak poważna posada, stateczność, specyficzna japońska kultura. Zaskakujące jak wiele ludzie są w stanie zapłacić za odrobinę wolności... Nazywa się to przepływającym światem. Wszystko dla chwili.

"Żyć tylko dla chwili, rozkoszując się księżycem, śniegiem, kwiatami wiśni i liśćmi klonu, śpiewając pieśni, uwielbiając sake, kobiety i poezję, pozwalając sobie dryfować, unosić się beztrosko na powierzchni, niczym tykwa niesiona przez prąd" - Jeden z cytatów, którymi Lea opatrzyła kolejne rozdziały. Pochodzi z książki "Tales of the Floating World" autorstwa Ryoi Asai.


Ponadto, dopatrzyłam się wielu istotnych uwag o języku japońskim, który to również ma niemały wpływ na kulturę a może nawet mentalność tamtejszego społeczeństwa.

Podsumowując, książka wiele wnosi, czyta się szybko, lekko i momentami ze zdumieniem-powodem konkretnych opisów, bez owijania w bawełnę. Lea świetnie przedstawiła swoją drogę od momentu jak zatopiła się w pijanym, nocnym Tokio, do samego wyjścia na prostą.

Polecam. Komu? Wszystkim zainteresowanym nie tylko Japonią, ale także kulturowymi ciekawostkami, tymi nieszablonowymi. Także zwolennikom pamiętników o uzależnieniach i drodze do odzyskania równowagi życiowej.